Przygotowania

Bilet lotniczy
Jak zawsze, lwią część kosztów moich międzykontynentalnych wypraw rowerowych pożera bilet lotniczy. Zapewne, nie inaczej będzie i tym razem. Póki co bilet lotniczy zakupiony mam, ale tylko w jedną stronę. Ze względu na charakter wyprawy i naprawdę spore odległości, nie widziałem większego sensu kupowania biletu powrotnego. Całkowity dystans wyprawy jak i czas jej trwania jest niełatwy do precyzyjnego określenia, więc najlepszym rozwiązaniem było zakupienie „one way ticket”. Po kilku symulacjach zakupu na różnych wyszukiwarkach lotów i kilku mailach do biur pośredniczących, zdecydowałem się na samodzielny zakup biletu przez stronę portugalskiego przewoźnika. Zakupu dokonałem na trzy miesiące przed zaplanowanym przelotem, a głównym priorytetem była oczywiście cena. Przelot z Berlina do Caracas z przesiadką w Lizbonie. W cenie biletu na pokład mogę zabrać dwie sztuki bagażu o wadze do 23kg każda oraz bagaż podręczny o wadze do 10kg. Oczywiście w jednej sztuce bagażu będę posiadał rower w kartonie. Mam nadzieję, że na lotnisku nie będzie z tym problemów. Wielokrotnie już tak latałem i nigdy nie musiałem dopłacać za ponadgabarytowy karton, jeśli waga nie była większa od dopuszczalnej. Przelot z przesiadką potrwa niecałe 16 godzin. Bilet powrotny zakupie zapewne na miesiąc lub dwa przez planowanym zakończeniem wyprawy. Muszę się liczyć z tym, że powrót będzie o co najmniej kilkaset złotych droższy, jeśli postanowię zakończyć wyprawę na „”końcu świata czyli w mieście Ushuaia. Nieco taniej jest wracać ze stolicy Argentyny – Buenos Aires, jednak wiąże się to z dodatkową trasą na dystansie 3000km  na rowerze.
Paszport
Poza kompletowaniem potrzebnego sprzętu, wyznaczaniem celów i szlifowaniem formy okazało się, że muszę też wymienić paszport, którego ważność kończy się z początkiem 2019 roku. Przyznam szczerze, że przykro jest się żegnać ze starym dokumentem wypełnionym wizami i pieczątkami z wielu krajów świata.Wymiana paszportu wiąże się z wizytą w Oddziale Urzędu Wojewódzkiego i złożeniem odpowiedniego wniosku. Do wniosku trzeba dołączyć aktualne zdjęcie i potwierdzenie wpłaty 140zł  na konto urzędu. Na świeżutki dokument oczekuje się maksymalnie 30 dni. Obecnie podczas składania wniosku o paszport obowiązkowe jest zeskanowanie linii papilarnych obu palców wskazujących. W moim poprzednim „podziurkowanym” paszporcie znajduje się wciąż aktualna wiza amerykańska. Nie wykluczone, że podczas kolejnej podróży do USA będę musiał zabrać oba paszporty. Ten ważny jako główny dokument tożsamości poza krajami UE oraz poprzedni z wciąż ważną wizą. W Ameryce Południowej odwiedzę 7-8 nowym państw i liczę na nowe pieczątki. Cieszy fakt, że nie będę potrzebował wiz do żadnego z krajów na trasie wyprawy.

Ubezpieczenie
Nieodzownym i obowiązkowym punktem na liście przygotowań do każdej z moich wypraw jest ubezpieczenie podróżne na cały czas trwania wyprawy. Ubezpieczenie takie powinno zawierać pokrycie kosztów leczenia, ratownictwa i transportu w razie zachorowania lub wypadku, ochronę bagażu podróżnego i  sprzętu sportowego podczas przelotów. Moje ubezpieczenie obejmuje turystykę oraz amatorskie uprawianie sportów tj. jazdę na rowerze.

Szczepienia
Podobnie jak podczas moich poprzednich wypraw w regiony w których mogą występować choroby tropikalne i endemiczne (Indie, Etiopia, Ameryk Środkowa), tak i teraz nie przyjmowałem żądnych szczepień. Kierując się na wyprawie zapobiegliwością oraz zdrowym rozsądkiem, unikam spożywania nieumytych i nieświeżych produktów spożywczych (mięso, owoce, warzywa), piję tylko czystą i świeżą wodę z pewnego źródła. Jeśli mam jakieś podejrzenia w stosunku do wody to piję ją przefiltrowaną. Posiadam małą butelkę z filtrem Water To Go, która pozwala na picie przefiltrowanej wody z rzek, źródeł, a nawet kałuż bez narażania zdrowia. Staram się unikać bliskiego kontaktu z dzikimi zwierzętami oraz ich szczątkami i odchodami. Na obszarach, gdzie występują choroby takie jak malaria, denga staram się minimalizować ryzyko ukąszenia przez komary. Używam repelentów, śpię w szczelnym pomieszczeniu, zamkniętym namiocie.

Trasa i cele wyprawy
Najdłuższą i najbardziej monotonną częścią przygotowań w Andy był wybór poszczególnych celów wyprawy. O ile trasa wyprawy wygląda dość „prosto” bo jest to po prostu linia z północy na południe Ameryki Południowej to poszczególne cele wyprawy tj. najwyższe drogi Andów wymagały ogromu pracy i wielu godzin spędzonych w Google Earth, Google Maps, tradycyjnych mapach papierowych oraz kilku innych źródłach internetowych. Najwięcej wysokich dróg powyżej 4000 i 5000 metrów n.p.m. jest mniej więcej w połowie pasma Andów czyli na obszarze południowego Peru, Boliwii, północnego Chile i Argentyny. To właśnie w tych regionach spędzę więcej czasu na zdobywanie wysokich przełęczy. Najłatwiej z planowanie trasy poszło mi w Wenezueli, gdzie wysokich dróg nie ma zbyt wiele, nieco więcej celów jest w Kolumbii. W Ekwadorze większość wysokich dróg znajduje się w bliskiej odległości od głównej arterii kraju czyli drogi Pan-Amerykańskiej. Ostatnie 3000 kilometrów wyprawy czyli od połowy Argentyny na południe będzie już w miarę płaskie i dla mnie to tak zwany obszar na dojechanie do Ushuaia. Patagonia i Ziemia Ognista znana jest jednak z niesprzyjającej pogody (niska temperatura, dużo opadów deszczu, śniegu oraz bardzo silny wiatr).

Sprzęt
Rower: Bezdyskusyjnie najważniejszym elementem wyprawy rowerowej jest ROWER. Do Ameryki Południowej postanowiłem zabrać przetestowany w Australii model gravel czyli Author Ronin 2018. Na potrzeby wysokogórskiej podróży zmieniłem jednak część osprzętu i gravel poza brakiem amortyzatora ma w sobie wiele z górala. Główne zmiany dotyczą napędu, hamulców oraz kierownicy, które przełożyłem z mojego roweru MTB. Seryjnie produkowany Ronin ma zbyt twardy napęd do typowo górskiej jazdy, a mój rower wyprawowy będzie jeszcze obciążony sakwami i przyczepką. Na Andy założyłem więc, górską korbę z dwoma zębatkami w liczbie 24 i 38 zębów. Poza korbą zmieniłem też kasetę, która ma obecnie 11-38T zębów. Przerzutka przednia i tylna to również modele górskie, podobnie jak manetki. Cały napęd Ronina oparty jest na osprzęcie SLX. Linki do obu przerzutek posiadają pełne pancerze dla zwiększenia ich żywotności i większej ochrony przez wodą i kurzem. Ponieważ w Andach będę miał kilka tysięcy kilometrów podjazdów i tyle samo zjazdów, seryjne hamulce mechaniczne wymieniłem na mocniejsze hydrauliczne Deore. Zmianie uległa też wielkość tarcz hamulcowych ze 160mm na 180mm. Ostatnia duża zmiana dotyczy kierownicy. Standardowego „baranka” w gravelach zmieniłem na prostą i przede wszystkim szeroką kierownicę. Z jednej strony jest to większa wygoda, większe bezpieczeństwo i kontrola jazdy na ciężkim rowerze, ale i przyzwyczajenie do klasycznej, prostej kierownicy z rogami. Pozostały części oryginalnego Ronina (rama, widelec, sztyca, siodełko, koła) pozostają bez zmian. Podstawowymi czynnościami podczas serwisu roweru przed każdą moją wyprawą jest też smarowanie piast i sterów. Ponieważ najwygodniej jeździ mi się w sportowych SPD’ach, te także zostały dodatkowo do smarowane. Początkowo dobór akcesoriów do roweru Ronin może wydawać się problematyczny. O ile z bagażnikami nie ma kłopotów, tak z błotnikami i podpórką (nóżką) już nie jest już tak łatwo. Z gravelu zamontowane mam lekkie, plastikowe błotniki Accent Splash 2, które przymocowałem za pomocą kilku trytytek (nie przepadam za klasycznymi aluminiowymi błotnikami z mocowaniami w postaci dodatkowych drutów). Tylko one mieszczą się wąskich „nadkolach” gravela. Długo szukałem mocnej i lekkiej podpórki do Ronina. Wybrałem ciekawy model tajwańskiego producenta XLC z mocowaniem uchwytu nóżki na mufie roweru, a dokładnie na łożyskach suportu. Niestety do Ronina bardzo ciężko dopasować jakąkolwiek stopkę. Wszystkie centralne podpórki oraz skręcane z szybko-zamykaczem nie pasują przez konstrukcje ramy. Można próbować zamontować jakiś model na tylnym widelcu w okolicach hamulca tarczowego, jednak mając tylko jeden punkt podparcia nóżka będzie się okręcać na ramie o okrągłym przekroju. Na poprzedniej wyprawie opierałem część nóżki o róg hamulca tarczowego, jednak jest to tylko rozwiązanie pośrednie, ponieważ nóżkę kilka razy musiałem mocniej dokręcać. Niestety niewielkiemu uszkodzeniu uległ także hamulec.

Przyczepka: Na każdą większą wyprawę zabieram lekką, jednokołową przyczepkę rowerową Extrawheel. Na wyprawie po Ameryce Południowej będę miał przyjemność testowania najnowszego produktu Extrawheel’a czyli modelu Brave. To już trzecia generacja Extrawheel’a, z którą przemierzę wiele tysięcy kilometrów. Model Brave podobnie jak poprzednie modele Classic i Voyager daje możliwość przewozu większej ilości bagażu przy odciążeniu tylnego koła roweru oraz części zapasowe do wykorzystania podczas awarii. Rewolucyjnym rozwiązaniem w nowym Brave jest możliwość zamontowania w przyczepce przedniego lub tylnego koła roweru. To właśnie tylne koło roweru jest najbardziej obciążone i często najszybciej wymaga naprawy lub wymiany spośród innych podzespołów w rowerze. Takie rozwiązanie pozwoli mi w szybki sposób zamienić tylne koło roweru z zapasowym w przyczepce i spokojnie dojechać do pierwszego większego miasta oddalonego o nawet kilkaset kilometrów od miejsca awarii celem dokonania napraw.

Sakwy: Kolejną nowością podczas wyprawy będą sakwy. Od początku moich wypraw używam najbardziej rozpowszechnionych w świecie, niemieckich sakw Ortlieb. Na wyprawę po Andach zostałem wyposażony w zupełnie nowe, polskie sakwy rowerowe Extrawheel. 2 sakwy przednie Extrawheel Rambler o pojemności 12.5L, 2 sakwy tylne Extrawheel Wayfarer o pojemności 25L oraz 2 sakwy Extrawheel Drifter ZIP Bags o pojemności 45L. Sakwy Drifter Zip Bags dedykowane są tylko do nowej przyczepki Extrawheel Brave, uchwyty jakie zastosowano w sakwach pasują wyłącznie do tego modelu przyczepki. Do kompletu sakw idealnie pasuje unikatowa torebka na kierownicę.

Licznik: Ze względu na typowo wysokogórski charakter wyprawy powracam do swojego poprzedniego licznika CatEye Adventure. Licznik ten wyposażony jest w barometr i posiada funkcję wysokościomierza, temperatury oraz procentowego nachylenia  podjazdu i zjazdu.

Spanie: Jak zwykle podczas moich wypraw głównym miejscem noclegowym jest jakieś zaciszne miejsce, gdzieś wysoko w górach. Podczas podróży po Andach planuję, że ponad 2/3 nocy spędzę właśnie pod namiotem. O spokojny sen i wypoczynek po całym dniu jazdy zadba lekki dwuosobowy namiot HM Etna 2 o wadze poniżej 2kg. Zapewnia on przyzwoitą ochronę przez deszczem przy wodoodporności tropiku rzędu 2000mm. Wyposażenie campingowe uzupełnia lekki śpiwór syntetyczny o wadze około 1.1kg i temperaturze extreme do -11st.C, grubsza karimata oraz dmuchana poduszka. Do zagotowania wody i przygotowania dań na ciepło używam małej kuchenki na kartusze gazowe Campingaz Micro.

Ze względu na kilka stref klimatycznych po których będę podróżował i ogromną różnicę w wysokościach spodziewam się, że amplituda temperatur może wynieść nawet 50st.C. Po obserwacjach i wglądzie w historię miesięcznych średnich temperatur i warunków pogodowych w danych regionach Andów temperatury maksymalnie nie powinny przekraczać +35st.C, natomiast temperatury minimalne dotyczą głównie nocy i zależą od wysokości n.p.m. na jakiej akurat spędzę nocleg. Nie powinny jednak spadać poniżej -15st.C. Faktem jest jednak to, że przygotowany muszę być na bardzo zmienne warunki i posiadać odzież zarówno na lato jak i zimę.

Paczka
Ze względu na długość trasy i czas trwania wyprawy, mniej więcej w połowie dystansu planuję wykonać serwis roweru, uzupełnić zużyty i brakujący sprzęt. Głównym zadaniem będzie wymiana zużytego napędu w rowerze. W paczce która będzie wysłana do mnie do Peru lub Boliwii, znajdą się części rowerowe (łańcuch, kaseta, łożyska suportu, zębatki, klocki hamulcowe, opona, dętki, smar), a także odzież i inny sprzęt który może ulec zużyciu lub zniszczeniu. Paczkę zapewne obiorę w jakimś sklepie rowerowym z którym wcześniej omówię sytuację lub u jednego z Warmshowers’ów.

Revolut
Ponieważ moja wielomiesięczna ekspedycja rowerowa przebiega przez kilka krajów Ameryki Południowej postanowiłem skorzystać z darmowego konta Revolut. W skrócie jest to internetowy portfel wielowalutowy z możliwością wymiany walut za pomocą smartfona, komputera w dowolnym momencie po kursie bankowym. Zarówno konto jak i karta (wirtualna oraz fizyczna) są darmowe. Revolut nie pobiera żadnych dodatkowych opłat za przewalutowanie środków, darmowe są także bankomaty na całym Świecie. Podróżując przez poszczególne kraje wystarczy, że „wymienię” wirtualnie pieniądze za pomocą aplikacji i po chwili mogę już płacić kartą, telefonem oraz korzystać z bankomatu bez żadnych opłat i po najlepszych kursie. Nie muszę w ten sposób wozić ze sobą większej gotówki, ani szukać kantorów na trasie.

Gniazdka
Aby móc korzystać z gniazdek elektrycznych w krajach Ameryki Południowej konieczny jest zakup specjalnego adaptera. Ponieważ nie ma tam jednego typu gniazdek, zdecydowałem się na urządzenie uniwersalne, które umożliwia podłączenie się do prawie każdego rodzaju gniazdka na świecie.